Wojna Bogów
Czy
w starożytności dochodziło do wojen między hybrydami? Które zostały
stworzone przez upadłych aniołów jak opisuje nam Biblia i księga
Henocha? Tematem wartym zainteresowania jest również Awesta i opowieści
od stworzeniu świata jak i o walce która jest toczona odkąd powstał
człowiek.
1. Mahabharata [księga Mausalaparwan]
Wyrzucono
pojedynczy pocisk załadowany całą energią wszechświata. Żarzący się
słup dymu i płomienia, jasny jak dziesięć tysięcy słońc, wzniósł się w
całej swej wspaniałości... Była to nieznana broń, żelazny grom,
gigantyczny wysłannik śmierci, który w popiół obrócił wszelki lud
Vrishni i Andhaka... Ciała były tak spalone, ze nie dawały się
rozpoznać, włosy i paznokcie odpadły, gliniane naczynia rozpadły się bez
żadnej widocznej przyczyny, a pióra ptaków stały się białe. W ciągu
jednej godziny wszystkie potrawy stały się niejadalne... w ucieczce od
owego ognia żołnierze rzucili się do strumieni, aby obmyć swoje ciała i
sprzęt...
[ta bron]...odrzuciła tłumy [wojowników] razem z ich
rumakami, słoniami, pojazdami naziemnymi i ich bronią, jak gdyby były to
suche liście drzewa. Odrzuceni podmuchem...wyglądali pięknie, jak ptaki
w locie... odlatujące z drzew...
I jak? Gdyby nie kilka
archaicznych sformułowań można by pomyśleć, że mamy tu do czynienia ze
współczesną relacją z ataku nuklearnego na maszerującą armię. Z opisu,
który należy datować na jakieś 2 do 6 tysięcy lat jasno wynika, iż
Amerykanie bombardujący Hiroszimę nie byli pierwsi - już w starożytności
ludzkość miała do czynienia z podobnie niszczącymi działaniami.
Co
ciekawe, powyższy fragment pozwala wysnuć szczególnie interesujący
wniosek. Osoba, spisująca tę relację zdaje się rozumieć istotę
zdarzenia, które opisuje, wydaje się znać zasadę działania bomby
atomowej. Bo czyż można lepiej określić istotę reakcji jądrowej, niż
słowami 'cała energia wszechświata'? W końcu, zachodząca w czasie
wybuchu reakcja jądrowa polega na rozerwaniu wiązań atomowych, a cóż,
jak nie ta energia, trzymająca w kupie wszelką istniejącą materię, może
być tak określona?
Dalszy opis jest również jak najbardziej
rzeczowy i zgodny z faktycznym biegiem wydarzeń w czasie wybuchu
jądrowego. Mamy, więc majestatycznie wznoszący się ku niebu słup ognia, a
później dymu - któż z nas nie widział wspaniałych [aczkolwiek tylko
wizualnie] zdjęć z prób jądrowych na wojskowych poligonach. Mamy
spalone, rozpadające się w oczach ciała i przedmioty - dla lepszego
wyobrażenia sobie piekła, jakie wywołał taki atak obejrzycie sobie
pamiętną scenę z placu zabaw w Terminatorze 2... W tym też filmie użyto
sformułowania 'dzieci, jak ze spalonego papieru'. Tu mamy, przy okazji
opisu fali uderzeniowej niszczącej wszystko, co stanie jej na drodze
równie wymowne określenie: 'jak gdyby było to suche liście z drzewa'.
Co
do zastosowanej techniki, mowa o 'żelaznym gromie'. Czy może to być
wskazówka, iż chodzi tu o bombę taką, jaką znamy - zamkniętą w metalowej
puszce, a nie jakąś super wymyślną machinę rodem ze Star Treka? Być
może, faktem jest natomiast to, iż... wiedziano, co robić. Zdawano sobie
sprawę ze skażenia radioaktywnego, z tego, iż żywność w obszarze
skażenia nie nadaje się do spożycia. Ba, można przypuszczać, iż istniały
wówczas przepisy BHP na wypadek takiego ataku, można sobie nawet
wyobrazić apel, na którym tysiące żołnierzy wysłuchuje wykładu na temat
sposobów zminimalizowania zagrożenia spowodowanego opadem radioaktywnym:
'obmyć swoje ciała i sprzęt'. Potwierdza to kolejny fragment:
Grom opadł i stał się drobnym pyłem. Aby ujść przed tym ogniem, żołnierze rzucili się do rzek, aby obmyć ciała i zbroje.
A
propos sprzętu, chciałbym wtrącić tu małą dywagację. Mahabharata mówi
nam o 'pojazdach naziemnych', Biblia w księdze Hioba opisuje 'krokodyla'
i 'hipopotama', które bynajmniej nie są zwykłymi zwierzętami, ale
zbudowanymi z metalu machinami wojennymi. Wreszcie w Chinach odnajdujemy
następującą charakteryzację machin wojennych: 'Ich głowy były z brązu, a
czoła z żelaza. Miały ludzkie oblicza, ale ciała zwierząt'. Czy tak
mogły wyglądać antyczne pojazdy opancerzone?
Oto inny fragment:
Dwa
takie pociski spotkały się w powietrzu. Wówczas ziemia wraz z
wszystkimi górami, morzami i drzewami zaczęła dygotać, a wszelkie żywe
stworzenia zostały porażone energia tej broni i ogromnie ucierpiały.
Niebo stanęło w ogniu, a dziesięć stron horyzontu napełniło się dymem...
Tu
mamy coś jeszcze lepszego! Coś na miarę systemu wojen gwiezdnych, jaki
planują stworzyć Amerykanie, a jeśli nawet nie, to i tak system obrony
przeciw rakietowej w czasach odległych o tysiące lat wstecz jest czymś
niezwykłym. Przy okazji poprzedniego cytatu sugerowałem, iż mamy do
czynienia z bombą atomową. Tu, z całą pewnością mamy opis rakiety
balistycznej i jej zderzenia z kontr-pociskiem wystrzelonym przez drugą
stronę. Do eksplozji nuklearnej doszło wysoko w atmosferze, a mimo to
skutki, jakie zdarzenie to wywołało budzą respekt. Ognista fala
uderzeniowa dotarła do powierzchni zasnuwając niebo dymem i płomieniami.
'Wszelkie żywe stworzenia [...] ogromnie ucierpiały' - nawet, jeśli nie
zginęły od żaru i płomieni, to wyniszczyła je choroba popromienna...
2. Mahabharata [księga Dronaparwan]
Było
tak, jakby wszystkie żywioły zerwały pęta. Słońce kręciło się w kółko.
Wypalony ogniem broni świat zataczał się w gorączce. Rozszalałe słonie
biegały tam i z powrotem w poszukiwaniu schronienia przed potwornym
żarem. Woda stała się gorąca, zwierzęta zginęły, wróg padł jak podcięty
kosą, a huk ognia powalił szeregi drzew. Słonie ryczały straszliwie i
martwe padały na ziemię, ich ciała ścieliły się na dużym obszarze. Konie
i wozy bojowe spłonęły. Tysiące wozów uległy zniszczeniu, a potem nad
morzem zaległa martwa cisza. Rozszalały się wiatry i ziemia się
rozjaśniła. Ukazał się przejmujący grozą widok. Potworne gorąco
zniekształciło martwe ciała, które nie wyglądały jak ciała ludzi. Nigdy
wcześniej nie słyszeliśmy o takiej broni i nigdy wcześniej nie
widzieliśmy broni równie okrutnej.
Apokalipsa. W obszarze
epicentrum wybuchu wszystko uległo zniszczeniu. Im dalej od miejsca
eksplozji tym szkody były mniejsze, ale olbrzymia fala ognia i gorąca,
jaka zaistniała wyniszczyła sprzęt bojowy, żołnierzy, zwierzęta. Niebo
zasnuło się dymem. Obraz końca świata. Jednak dopiero, gdy światło
słoneczne rozjaśniło pole bitwy można było ujrzeć prawdziwy koszmar. Tak
niszczycielska broń, która przecież zabijała ludzi w obu walczących
armiach mogła być użyta jedynie w ostateczności. Nie w celu przechylenia
szali zwycięstwa na swoją stronę, ale w akcie desperacji, tak by nikt
nie był w stanie wygrać. Nigdy wcześniej taka broń nie była użyta,
nasilenie się gwałtowności boskich starć miało wkrótce doprowadzić do
powszechnego wprowadzenia broni atomowej na pole bitewne - Ziemię.
Ze
wszystkich stron Cukra miotał grom na potrójne miasto. Na jego trzy
części ciskał pocisk, który krył w sobie energię Kosmosu. Miasto stanęło
w płomieniach. W niebo wystrzelił jaskrawy dym, równy dziesięciu
tysiącom słońc. Rozszałały się gwałtowne nawałnice; deszcz lał
strumieniami. Rozległy się grzmoty, choć niebo było bezchmurne.
Zatrzęsła się ziemia. Podniosły się wody. Rozstąpiły się szczyty gór,
nastała ciemność.
Ci, którzy stanęli po niewłaściwej stronie
frontu, czyli przeciwko bogu wyposażonemu w arsenał nuklearny, byli
skazani na zagładę. Ofiarą niszczycielskich ataków padały już nie tylko
walczące armie, ale całe miasta. Zwycięzca ruszył z pola bitwy by zmieść
z powierzchni ziemi krainy pozostające pod władzą swego oponenta.
Pocisk atomowy uderzył w samo centrum miasta. W ciągu ułamku sekundy
wszystko wokół stanęło w ogniu, a w niebo wystrzelił pióropusz dymu.
Niewiarygodny blask oślepiał, ale nikt nie pożył na tyle długo by móc
martwić się swoją ślepotą...
Siła użytej bomby musiała być
naprawdę niezwykła, skoro spowodowała gwałtowne zmiany pogody. Uderzenie
rozdzierające podłoże wywołało trzęsienie ziemi. Gwałtowne wyładowania
elektryczne napełniały niebo hukiem. Góry, czy to w wyniku samej
eksplozji, czy późniejszego trzęsienia ziemi, rozpadały się w proch.
Obraz totalnej zagłady przesłoniły w końcu wody powodzi.
3. Mahabharata [księga Wanaparwan]
Miecze,
straszliwe oszczepy i maczugi o przerażającym wyglądzie, i posiadające
boską moc dziryty, i gromy wielkiej jasności tamże, a także pioruny...
latające kule, wzbudzające porywisty wiatr... wydające dźwięk wielkiej
chmury... I spadały z powietrza setki meteorów: pękających,
ogłuszających, połączonych z porywistym wiatrem, grzmiących, od których
włosy stawały dęba.
Ciekawe, jak udawało się bogom utrzymać
dyscyplinę w armii bezsilnie czekającej na zagładę, która nadchodziła z
nieba? Choć, należy przypuszczać, iż obie strony dysponowały siłami
powietrznymi, które ścierały się na walczącymi w polu armiami. Fragment
ten daje nam ciekawy obraz walki toczącej się na ziemi pomiędzy
uzbrojonymi w zwykłą broń białą ludzkimi wojownikami i eskadrami
kulistych, latających pojazdów, które nieustannie bombardowały
przeciwnika najwymyślniejszymi środkami bojowymi. Być może z takich
właśnie pojazdów w innych bitwach dokonano ataku jądrowego?
4. Mahabharata - bitwa tarakamaja
Tzw.
bitwa tarakamaja to jeden z istotniejszych wątków indyjskiego eposu.
Opowiada on o wielkiej wojnie, jaka toczyła się pomiędzy bogami światła,
a asurami, którą to nazwą w mitologii hinduskiej określa się demony.
Walka toczyła się na całej planecie: na lądzie, w morzu i w powietrzu.
Na początku pojedynek toczyli: Wirta - przywódca asurów i bóg nieba -
Indra. Później nastąpiła eskalacja konfliktu. Na Ziemię przyleciał bóg
ognia - Agni w towarzystwie 33 innych bogów zmuszając demony do ucieczki
w głąb mórz. Do zwycięstwa było jednak daleko.
Mahabharata
przekazuje nam historię Ardżuny i Kryszny, którzy przed czekająca ich
walką poprosili Siwę-Paśupati i Durgę, aby Ci udostępnili im 'magiczną'
broń. I w ten sposób do toczącej się na Ziemi walki włączono broń
ostateczną - pociski nuklearne. Z ich to wykorzystaniem Ardżuna potrafił
likwidować całe miasta, które 'znikały' w białej chmurze powstałej po
eksplozji. Mając na uwadze wcześniejsze opisy, nie wątpię, że
unicestwienie całych miast leżało w zasięgu boskich możliwości.
Ardżuna
uzyskawszy najwspanialszą z możliwych broni wyruszył na rozkaz Indry do
walki z demonami, którzy w podmorskich twierdzach zgromadzili 30
milionów żołnierzy! Pan niebios przekazał Ardżunie swój latający pojazd,
który mógł również poruszać się pod wodą, a także najlepszego pilota o
imieniu Matali. Doszło do zaciekłego starcia, które przybrało postać
globalnej katastrofy. Asurowie chcieli sprowadzić na świat potop, ale
niszczycielski atak Ardżuny 'wysuszył' wodę i unicestwił siły demonów.
Tryumfator wkroczył do siedzib pokonanych.
W innym miejscu eposu
odnajdujemy jeszcze bardziej 'fantastyczną' historię. Ardżuna zaatakował
kosmiczne miasto krążące, jak się zdaje na okołoziemskiej orbicie.
Kosmiczna stacja została zepchnięta z orbity tak, że omal nie spadła na
Ziemię, a następnie została rozerwana na strzępy przez śmiercionośny
pocisk odpalony przez Ardżunę. Totalne zwycięstwo.
5. Rygweda
I
całe stworzenie drżało przed nim [Parajaną] i jego straszliwą bronią;
także niewinny ustępował przed nim, co miał siły byka, kiedy on,
Parajana, grzmiąc zabijał złoczyńców.
Nic dziwnego, że nawet
nie będący wrogami Parajany ustępowali przed jego gniewem. W końcu broń
atomowa nie wybiera, kogo ma zabić. Tak, jak w obecnych czasach, ten,
kto ma do dyspozycji broń jądrową stoi na uprzywilejowanej pozycji.
Zwłaszcza, gdy siła jego nuklearnego ataku jest naprawdę potężna:
O kapłani, jednym rzutem rozbił sto zamków Cambry...
a zniszczenia napawają grozą:
Pośpiesznie
lecą twe wirujące płomienie, postępują ze śmiałą odwagą. Uwolnione z
więzów rozlewają się wokół skrzydlate płomienie.
Już
wskazywałem na to uwagę, ale warto przedstawić to na kolejnym
fragmencie. Otóż znów pojawia nam się ognista fala uderzeniowa
towarzysząca eksplozji nuklearnej, ale nie to jest najciekawsze. Jak
wiadomo w wyniku reakcji jądrowej zachodzącej w czasie eksplozji
dochodzi do rozerwania wiązań atomowych, co powoduje wyzwolenie
olbrzymich ilości energii. W powyższym opisie jest mowa o 'uwolnieniu z
więzów'. Zdaję sobie sprawę, iż taka interpretacja jest śmiała i może
okazać się za daleko idącą, ale... Czy aby na pewno jest to tylko
metafora? Czy tylko przypadkiem określenie takie pojawia się
kilkukrotnie przy okazji relacji z ataku jądrowego? A może jest to
nieświadomy przekaz istoty działania tej broni, który przekazany przez
bogów został wypaczony przez ludzi? Lektura coraz to nowych mitologii,
pełnych technonaśladowczych określeń skłania mnie do coraz śmielszych
hipotez, które szybko znajdują oparcie w rzeczowych argumentach.
6. Ramajana
Przyodziany
w niebiańskie materie, wstępuje Rama do rydwanu i rzuca się do walki,
jakiej ludzkie oczy dotąd nie widziały. Bogowie i śmiertelnicy baczyli
na bitwę, w drżeniu spoglądali na atak Ramy w jego niebiańskim bojowym
rydwanie. Chmury od śmiertelnych pocisków przyćmiły błyszczące oblicze
firmamentu. I nastał mrok nad polem bitwy.
Rama był swego
czasu najpotężniejszym bogiem hinduskim. Nic jednak dziwnego, skoro w
swym latającym statku bojowym wyposażonym w straszliwą broń był nie do
pokonania, decydował o życiu i śmierci całych narodów. Na szczególną
uwagę zasługuje określenie 'przyodziany w niebiańskie materie'. Podobne
określenie znajdziemy w wielu innych mitologiach świata. W Mezopotamii
bogini Isztar zanim wyruszyła w podróż latającym pojazdem ubierała się w
szatę zwaną 'pala'. W Biblii Ezechiel został ubrany w specjalne szaty,
zanim pojazd boga przewiózł do na 'wysoką górę'. Na całym świecie
spotykamy wyobrażenia bogów w dziwnych szatach, hełmach... Dziś mamy na
nie specjalne określenie - skafander kosmiczny.
Straszliwe
wiatry wstrząsnęły wzgórzami, dolinami i oceanem, słońce pobladło. A
skoro bitwa nawet teraz nie chciała ustać, chwycił Rama w gniewie broń
Brahmy, naładowaną niebiańskim ogniem. To była skrzydlata broń światła,
śmiercionośna niczym piorun zesłany przez niebo. A gdy okrągły łuk
przyśpieszył jej lot, broń gromowładna runęła w dół i na wskroś
przewierciła metalowe serce Rawany.
Gdy wszelkie inne środki
zawodziły bogowie sięgali po broń nuklearną - środek ostateczny. Sądząc
po opisie Brahma dysponował taką bronią, którą udostępnił Ramie.
Musiała ona mieć olbrzymi zasięg. Jak współczesne rakiety balistyczne
dalekiego zasięgu wystrzelone, leciały po paraboli, najpierw unosząc się
w do wysokich warstw atmosfery, by potem spaść z nieba 'niczym piorun'
niosąc śmierć i zniszczenie...
I to tyle, jeśli chodzi o
mitologię indyjską. Na pewno wiele jest jeszcze równie ciekawych
fragmentów, w końcu eposy hinduskie należą do najdłuższych dzieł
spisanych w historii ludzkości. Sądzę jednak, iż to, co przedstawiłem w
zupełności wystarcza by Cię drogi czytelniku zaciekawić. W kolejnych
częściach cyklu zapoznamy się z innymi mitami wskazującymi na to, iż
wojny jądrowe w starożytności były faktem. Przedstawię również dowody
materialne na potwierdzenie moich tez. Tychże znajdziemy sporo już w
samych Indiach.